Fotograffiti

Są wszędzie – pojawiają się w nocy, w nieznanych okolicznościach i terroryzują praworządnych ludzi. Żaden mur, szyba, śmietnik ani ławka nie są bezpieczne gdy w okolicy grasują ich autorzy. Wykonywane farbą w sprayu, mazakiem, kredkami czy nożem, zarówno jako szczeniackie wybryki oraz przemyślane działania grup, wszystkie mają jeden cel – zostawić po sobie ślad.

Graffiti, czyli napisy na murach, to coś, z czym spotykamy się codziennie. Nieważne czy mieszkasz w wielkim mieście, czy na wsi, najprawdopodobniej Czytelniku z napisami na murze spotkałeś się nie raz. Zjawisko bazgrołów na budynkach jest częścią rzeczywistości, której oceny się nie podejmuję. Zamiast tego, staram się patrzeć okiem dokumentalisty, miejskiego antropologa, czytam je, szukam wzorców, i próbuję zrozumieć motywację ich autorów.

Malowanie (Samsung G960F)

W tym szaleństwie jest metoda

W miastach graffiti jest tyle, że trudno go nie zauważyć. Widzimy je spacerując, jadąc tramwajem, autobusem czy samochodem. Z pozoru nieskładne bazgroły, kilkuliterowe napisy albo symbole, które zaraz wymazujemy z pamięci jako nieważne. Jednak przyglądając się im, widać pewne wzorce. Tu napis, który widzieliśmy wcześniej, symbol, który kiedyś się pojawił. To pseudonimy, podpisy ich autorów. Po pewnym czasie zauważyłem również, że zależą one od miejsca. Niektórzy są spotykani w całej Polsce, inni tylko w konkretnym mieście. Jeden autor pojawia się w Centrum, inny na Pradze czy Ochocie i Włochach. Niektórzy częściej malują wzdłuż torów. Inny wolą smarować flamastrem w bramach. Z chaosu wyłania się pewien nietypowy porządek. Zanim jednak przejdziemy do szczegółów, warto wprowadzić pewną terminologię, dzięki której będzie łatwiej dyskutować o zjawisku.

Wrzuty, tagi i wlepy

Jest bardzo wiele sposobów na które można podzielić miejskie malowidła. Postaram się przedstawić kilka z nich.

Zdecydowanie najogólniejszym jest ich legalność, a raczej podział na autoryzowane i nieautoryzowane „dzieła”. Ten podział jest obiektywny. Ja za graffiti uważam tylko to, co powstało w sposób nieautoryzowany. Twierdzę, że malunki na murach wykonane na zamówienie powinno nazywać się muralami. Jednak nie będe odmawiał żadnej z tych kategorii prawa do bycia uznanym za rodzaj sztuki. (O sztuce jeszcze będę mówił.)

Po lewej: wlepy, po prawej: tagi. Obie formy mogą przyjmować postać pseudonimu lub symboli, jak np. tutaj – wlepa „bąbelki”, różowa ryba lub zielony dzik. (Canon EOS 750D)

Drugi sposób to podział ze względu na wielkość i aspekt techniki wykonania. W tej kategorii wyróżniamy trzy rodzaje graffiti: Tagi, wrzuty i blockbustery.

Tagi są najmniejszą formą graffiti. Często są wykonywane jednym, rzadziej kilkoma kolorami. Składają się z kresek i najczęściej przedstawiają pseudonim autora, nierzadko okraszony ozdobami. Wokół napisu można spotkać ozdobniki, np. gwiazdki, aureolkę, strzałkę albo podkreślenia lub po prostu kropki. Najmniejsze tagi (np na poręczach) są wykonywane korektorami lub cienkimi flamastrami. Większe, grubymi flamastrami grafficiarskimi, kredkami technicznymi (np. lubrykami[1] albo sztyftami do oznaczania chropowatych powierzchni). Największe powstają za pomocą farby w sprayu. Często malowane kilkoma pociągnięciami ręki są swoistym autografem autora.

Wrzuty KAT, MEROL, STONER1, BCK’S (Bridge City Kings), MYX (Wrocław, Sony a6300).

Wrzuty to średnie formy. Są bardziej skomplikowane niż tagi, często z użyciem większej (dwa i więcej) ilości kolorów. Ich treść jest identyczna – zawierają pseudonim twórcy, ale w przeciwieństwie do kresek, składają się z wypełnionych liter. Tutaj także mamy do czynienia z ozdobnikami wokół liter, stylizowaniem napisu, a czasami nawet namalowanymi postaciami. Mogą także przyjmować formę samej kreskówkowej postaci z autografem autora w rogu. Wrzuty często są datowane rokiem powstania, co pozwala umiejscowić je w czasie. Rzadko, chociaż spotykane, są tagi obejmujące całą ścianę budynku. Z powodu ich techniki wykonania mają charakterystyczną poszarpaną i ochlapaną kreskę. Jak grafficiarze je robią? To dziecinnie proste – pustą gaśnicę wypełniają farbą, nabijają ciśnienie kompresorem, a gdy zapadnie noc, idą w miasto.

Blockbuster HYC Crew na fundamencie wiaduktu kolejowego. Wymiary ok. 5 x 15m. (Wrocław, Sony a6300)

Największą formą graffiti są tzw. Blockbustery. Nazwa pochodząca ze Stanów Zjednoczonych, gdzie taki typ graffiti obejmował całą lub większość szerokości bloku. Prawie zawsze wykonywane przez grupę artystów, pędzlami i wałkami korzystając z farb budowlanych. Mają powyżej dwóch metrów wysokości i od kilku do kilkunastu metrów szerokości. Formy wyższe niż dwa metry malowane są często z użyciem drabin, lub czegokolwiek co jest pod ręką i pozwala się wspiąć wyżej, niż można sięgnąć stojąc na ziemi.

„Działka” – Ogromna wrzuta grupy ZFA (AILO, ZEZ), na zachodnim końcu Tunelu Średnicowego w Warszawie. Szerokość ok. 32m. (Canon EOS 750D)
Blockbuster grupy 063 (Wrocław, Sony a6300)

Oddzielne, równoległe do tych kategorii są wlepki. Te małe naklejki, powielane maszynowo, często towarzyszą i dopełniają „dzieła” grafficiarzy przedstawiając podobne wzory i motywy. Są dużo szybsze w aplikacji na mur, szybę przystanku czy słup lampy, oferując autorom formę, która jest mniejsza od wrzuty, a bardziej skomplikowana od małych tagów. Notabene są też obarczone mniejszą karą[2]. Niektóre wlepki są malowane ręcznie mazakami na naklejkach. Rodzaje naklejek są bardzo różne, grafficiarze z reguły lubią naklejki bez wyraźnych wzorów, takie jak pocztowe naklejki adresowe, lub grafficiarskie nalepki drukowane specjalnie do tego celu. Spotkałem się również z tagiem namalowanym na czystej etykietce używanej w samoobsługowych wagach sklepowych.

„Napisy na murach” można podzielić też w kwestii czysto artystycznej – rozpoznać i nazwać style, które malowidła reprezentują. Przecież to oczywiste – skoro na klasyfikacji i projektowaniu liternictwa polega cała typografia, dlaczego nie można zastosować podobnego myślenia do liter namalowanych na murach?

Wyróżniamy następujące główne style: Eurostyle, blokowy, blobby, Wildstyle.

Po lewej: Eurostyle, po prawej: Wildstyle. Od lewego górnego rogu, zgodnie z ruchem wskazówek zegara: BAJZEL, ALIOK, ZAXER, OYEAH. (Canon EOS 750D i Samsung G960F)

Eurostyle i Wildstyle. Styl Euro jest szybki. Zerkasz z pędzącego tramwaju i już znasz pseudonim autora. To wyraźne, czytelne litery, czysty przekaz, szybka komunikacja. Jego przeciwieństwem jest Wildstyle, czyli wyrafinowane liternictwo, wymyślne kształty liter z dodatkowymi elementami. Nie rzadko wykorzystywana jest gra perspektywą, gdzie przedłużone odcinki liter przeplatają się to przed, a to za ich sąsiadami. Styl trudny w rozszyfrowaniu. Czasami przypomina logotypy zespołów heavy-metalowych – wyglądają jak sterta gałęzi w lesie.

Po lewej: Styl blobby, po prawej: blokowy. Od lewego górnego rogu: FCI BOYS, MERAS, RESO, VXOK. (Canon EOS 750D)

Styl blokowy i blobby. To grafficiarskie analogi czcionek szeryfowych i bezszeryfowych-geometrycznych. Styl blokowy to kąty proste, grube wypełnienia i tłuste krawędzie. Często litery są spakowane w prostokąty, proste odcinki w ich środku nadają formę znakom. Styl Blobby to przeciwieństwo. Litery oparte o krzywe, okręgi i elipsy. Nadmuchane kształty w których pierwsze litery przesłaniają krawędziami kolejne. Cieńsze krawędzie. Styl blobby jest częściej spotykany przy wrzutach, natomiast blokowy dominuje w blockbusterach z uwagi na łatwość malowania prostych wałkiem malarskim.

Ostatnim podziałem jest podział na podstawie umiejętności. Jasno widać, że niektóre malowidła są wykonane, mówiąc wprost, lepiej, niż inne. Mają lepsze farby, bardziej staranne kreski, precyzyjniejsze wypełnienia. Widać, że niektórzy mają większy kunszt niż inni, większe doświadczenie w malowaniu tą techniką. Doświadczenie (lub bezkarność) dające łatwiejszą rękę podczas wodzenia flamastrem po ścianie kabiny windy, czy lepiej rozplanowany układ elementów malowidła na ścianie wojewódzkiego pociągu.

Gdzie mi z tym szprajem!

Wrzuta HERO na dachu kamienicy na łódzkiej Pietrynie (Canon EOS 750D).
Wrzuta BUŁER/ZMUR na ścianie budynku w centrum Warszawy (Canon EOS 750D).

Dlaczego niektórzy ludzie ryzykują, wymykając się w nocy, uzbrojeni w akcesoria malarskie, aby wandalizować wspólną przestrzeń? Dlaczego wybrali akurat taką formę wyrażania siebie? Czemu służy podpisanie się w sposób który część zwykłych ludzi zezłości, a część nawet nie zwróci uwagi? To wszystko pytania, na które staram się znaleźć odpowiedź fotografując i dokumentując bazgroły na ścianach. Na żadne z tych pytań nie mam pewnej odpowiedzi. W ciągu kilku lat od kiedy postanowiłem się zainteresować dokumentowaniem kolorowych napisów na murach, na żywo widziałem grafficiarzy podczas działania tylko raz, z okna jadącego pociągu.

Wrzuta MESS CNB na ulicy Marszałkowskiej w Warszawie (Praktica TL1000, Aviphot 200).

To co na pewno zauważyłem, to że w undergroundowej społeczności grafficiarzy panuje hierarchia i prestiż. Kto poniesie większe ryzyko bycia złapanym, malując w bardziej odsłoniętym miejscu? Nagrodą za to jest większa widoczność wrzuty. Każdy chuligan potrafi napisać swoje imię flamastrem w klozecie, ale tylko najbardziej odważni (bezkarni? z najdłuższym stażem?) nie boją się dokładnie zamalować swoich liter na ulicy Marszałkowskiej w Warszawie, albo sprejem atakować wagony w hali remontowej PKP. Kto nie boi się wejść na dach budynku, aby sięgnąć w dół i napisać swój pseudonim na gzymsie, tego pseudonim będzie tam widniał – bo im mniej dostępne miejsce, tym też mniejsza szansa, że ktoś przyjdzie i je zamaluje. A wojna malarska trwa.

Zamalowana wrzuta MAZAK przez tagi OK (Samsung A750FN).

W moich fotograficznych wycieczkach powracając w te same miejsca zauważam zmiany. Pojawiają się nowe wrzuty na miejscu starych. Niektóre są tylko skreślane i zamalowywane obelgami. Czasami administrator lub dozorca, po raz kolejny, pomaluje ścianę na nowo. I bitwa o „spot” zaczyna się ponownie. Tak samo jak miasto, tkanka graffiti żyje i zmienia się. Budują się nowe budynki, powstają nowe ulice. A farba jest tania.

Sztuka tworzy rzeczywistość, rzeczywistość tworzy sztukę

Graffiti jako zjawisko jest dość starą formą sztuki malarskiej. Jednak dopiero w latach ’80 wydarzył się swoisty boom w ilości napisów na murach, za sprawą pojawienia się tanich i dostępnych kolorowych farb i innych narzędzi malarskich. Ta stosunkowa młoda dziedzina, której nośnikiem są miejskie ulice i zakamarki, ma silne powiązania z kulturą skejterską – co powinno być oczywiste, bo kto inny jest tak zaprawiony w funkcjonowaniu w miejskiej dżungli? Tutaj graffiti można znaleźć również w formie nadruków na bluzach i deskorolkach, sprzedawanych nie tylko w skejterskich sklepach. Motyw graffiti nieodłącznie kojarzony jest z „kulturą młodzieżową”, niezależnie od czasów, które rozpatrujemy. Od ponad 50 lat jest tak samo charakterystyczny dla Punków jak i Drillowców, mimo tego że ci pierwsi mogą być rodzicami tych drugich. Syntetycznie zalegalizowane, graffiti pojawia się na reklamach, jako motyw kreacji modowych lub fototapeta w restauracji amerykańskiej. Sztuka naśladuje rzeczywistość, tworząc legalną i sterylną wersję graffiti.

Legalizacja: Motyw graffiti reklamuje szwajcarskie zegarki oraz przewodzi kreacjom modowym (Canon EOS 750D, zrzut ekranu)
Legalizacja: Graffiti reklamuje warzywniak na warszawskiej Pradze (Ilford Delta 100, Praktica TL1000)

Można także zauważyć zjawisko zachodzące w drugą stronę. Część grafficiarzy decyduje się podporządkować społeczeństwu i tworzyć street art – malowidła, które również są wykonywane farbami na murze, lecz za zgodą właścicieli „płótna”. Bez zagrożenia ze strony służb porządkowych mogą tworzyć bardziej skomplikowane dzieła, o dużo bogatszej treści. Malują również na zamówienie władz miasta lub firm. W ten sposób w przestrzeni miejskiej zamiast szarych ścian zaczynają pojawiać się murale. Dzieła stają się bliższe tradycyjnej sztuce malarskiej. Treścią dzieła nie jest już tylko pseudonim artysty, który teraz zajmuje skromne miejsce w rogu albo na tabliczce. Tutaj rzeczywistość naśladuje sztukę, a farba w spreju zajmuje miejsce coraz bliższe pędzlom i sztalugom.

Filmy undergroundowe związane z grafficiarstwem

Gdy tylko kamery filmowe i aparaty stały się dostępne dla szerszej populacji, kultura grafficiarska zaczęła produkować i dokumentować swoje działania. Dotąd efemeryczne dzieła teraz mogą zostać zachowane w formie filmów lub zdjęć. Oto niepełna lista filmów na tematy związane z grafficiarstwem.

  • Exit through the gift shop (2010)

Część filmów znajduje się w tzw. drugim obiegu. Są nagrywane amatorsko i publikowane w sieci pod pseudonimami:

  • City of Paranoia (Dwie części, Londyn, 2011 i 2015 )
  • Bad Ideas, Worse Intentions (Metro Londyńskie, 2023)
  • Jisoe (2005, Australia)
  • Nihilinacja (Warszawa, wczesne lata 2000)

Po ulicach Warszawy i innych miast z aparatem bumelował [polprog].

Przypisy

1 – lubryka – gruba woskowa kredka służąca m.in. do oznaczania drewna
2 – Kodeks Wykroczeń art. 63 par. 1 „Kto umieszcza w miejscu publicznym do tego nieprzeznaczonym [..] napis lub rysunek albo wystawia je na widok publiczny w innym miejscu bez zgody zarządzającego tym miejscem, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny.”


Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *